Spektakl “Berlin Alexanderplatz” w Teatrze Studio

W ostatnią niedzielę mieliśmy okazję odwiedzić Teatr Studio i raczyć się czterogodzinnym uczestnictwem w spektaklu „Berlin Alexanderplatz” w reżyserii Natalii Korczakowskiej.

To pierwsza polska inscenizacja niemieckiej noweli z 1929 roku o tym samym tytule autorstwa Alfreda Doblina, która opowiada o zmaganiach Franciszka Biberkopfa (Bartosz Porczyk) z samym sobą i swoim fatum zaraz po wyjściu z więzienia na ulice międzywojennego Berlina.

 Chaotyczny styl pisania Doblina, strumień świadomości z licznymi wtrąceniami, wydawałoby się że odnalazły niemal wierne odwzorowanie w formie spektaklu Korczakowskiej. I to właśnie forma spektaklu stała się przedmiotem dysput wśród nas – czy scenografia i ruchy sceniczne aktorów mieściły się w naszym (Twoim, moim) poczuciu dobrego smaku? Czy istnieją w ogóle granice poczucia estetyki, gdy prezentuje się szemrane rozrachunki w najniższej „miejskiej kaście” i ciemne zaułki Berlina w ujęciu nam współczesnym? Czy to już “przerost formy nad treścią”?

Niemniej, odnośnie do jednej „formy” byliśmy zgodni: aktorskie popisy potrafiły wprawić w zachwyt. O doskonałej formie Bartosza Porczyka nie wspominając…

Historia Biberkopfa ma na celu ukazanie zmagań Franka ze swoim wewnętrznym złem – po jego beznadziejnej walce oprowadzają aniołowie (Tomasz Nosiński, Katarzyna Warnke). Już na początku historii zaznaczone jest, że więzienie z niego nie wyszło, pomimo iż on wyszedł z więzienia – Frank będzie przez niemal cały spektakl pogrążał się, zgubnie próbując wyjść na prostą.

Uwagę niemal każdego z nas zwróciła muzyka, utwory śpiewane na żywo i choreografia poszczególnych aktorów. Motyw „Końskiej kuracji” z powieści Doblina, dosłownie przełożony na choreografię dla Porczyka i chóru portierów (tu warto dodać, że w spektaklu zaangażowano słuchaczy Uniwersytetu Trzeciego Wieku), oddawał z początku reżyserski bałagan, z czasem stając się objawem schizofrenii katatonicznej.

Spektakl nie obył się bez kilku akcentów politycznych w postaci choćby gier słownych. Symboliczny protest aktorów podczas owacji nie pozwolił zapomnieć o aktorach wrocławskiego Teatru Polskiego, tu reprezentowanych przez m.in. Bartosza Porczyka, Halinę Rasiakównę i Marcina Pempusia.

Sztukę na pewno polecamy każdemu otwartemu na przesadę, wyrazistość gry aktorskiej i dygresyjne wątki komiczne, gdyż jest to niezwykłe widowisko. Z pewnością warto także zapoznać się z nowelą Doblina, co pozwoli jeszcze lepiej i głębiej zrozumieć spektakl.